top of page
Drzewa

Julian

Huta

autor literatury myśliwskiej i łowieckiej

Julian%20Huta%20bw_edited.png
Julian Huta autograf.jpg

Książki Juliana Huty

wydane przez 

Wydawnictwo GLINIK Roberta Huka

Preferujemy zakupy

po wcześniejszym kontakcie telefonicznym lub elektronicznym

BABCIA

Jakiś czas temu zostałem zaproszony na zbiorowe polowanie w Bieszczady. Bardzo lubię takie polowania i chętnie przyjmuję zaproszenia, wiążą się one bowiem ze spotkaniami ze starymi druhami, przyjaciółmi, ale i poznawaniem nowych myśliwych. Jesteśmy jedną Bracią łowiecką; przebywanie w takim towarzystwie, to wielka przyjemność. A jeśli jeszcze połączone z naszą pasją - polowaniem, to już szczyt marzeń. W takim to gronie przebywawszy, wspominamy historie, opowiadamy nasze przygody (nasze, bądź zasłyszane), uczymy się nawzajem oraz robimy plany na przyszłość, na kolejne polowania. Będąc w swoim ścisłym towarzystwie, nie wymagamy savoir-vivre’u, czujemy się luźno i swobodnie. Niektórzy koledzy (mający ten dar), snują fantastyczne opowieści, przeważnie o tematyce myśliwskiej. A jeszcze dodatkowo rozgrzani czy to wspaniałym bigosem, czy to doskonałą śliwowicą, rozplątują się języki przedstawiając historie, które w innych okolicznościach woleliby przemilczeć. 
Właśnie taki przypadek szczególnie zapamiętałem. 
    Rzecz działa się w Bieszczadach, w latach sześćdziesiątych XX wieku. 
    Wówczas nie było...

Ostatni Wolny Bieszczadzki Myśliwy

Przegląd

JEGO CESARSKA WYSOKOŚĆ, KSIĄŻĘ PAHLAVI

Tymczasem zaczęły się zbliżać polowania, jakich od dawna nie było. O takich łowach można było dotychczas jedynie poczytać w starych kronikach. 
Na dziewięć dni ma przyjechać na polowanie w Bieszczady Jego Cesarska Wysokość Książę Abdul Reza Pahlavi, na zaproszenie ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego Tadeusza Skwirzyńskiego. Pahlavi był bratem szacha Iranu, Mohammada Rezy Pahlaviego. 
Opracowano niemal minutowy program pobytu gościa w Bieszczadach w dniach 15-24 lutego 1974 roku, który realizowany był przez Ministerstwo Leśnictwa we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Obowiązywał protokół dyplomatyczny. 
Ze strony polskiej udział wzięli: dyrektor mgr inż. Janusz S. - Ministerstwo Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego, oficer ochrony - ppłk Henryk Skowroński, dr Jerzy Krupka - przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego, dr Ryszard Dzięciołowski - tłumacz, mgr inż. Czesław Hodór - dyrektor OZLP, mgr inż. Henryk Ogonowski - naczelnik wydziału OZLP, mgr Henryk Osiniak, inż. Władysław Pepera - podprowadzający - inspektor obwodu.
Po przylocie do Warszawy... 

Wśród Lasów i Zwierząt Bieszczad

FAJA

Nigdy nie dzieliłem myśliwych spotkanych w ciągu mojej ponad sześćdziesięcioletniej "kariery" myśliwskiej na wielkich, średnich czy małych pod względem ich wiedzy, bo każdy z nich wnosił do łowiectwa coś pożytecznego więcej lub mniej i to jest normalne - każdy coś przeżył, jeżeli tylko był dobrym obserwatorem, wrażliwym na piękno przyrody. Jednak w przypadku dwóch bieszczadzkich "gigantów", jakimi byli Gwido Strouhal z Ustrzyk Dolnych i Władysław Pepera ze Stuposian, muszę zrobić wyjątek. Oddałem hołd Władysławowi Peperze, opisując wspólnie z nim pasmo jego niesamowitych przeżyć myśliwskich 
i sukcesów w książce "Wśród lasów i zwierząt Bieszczad". Uznałem, zresztą nie tylko ja, że Pepera był jeden i Bieszczady były jedne w owym czasie i że Władysław był największym myśliwym okresu powojennego lat 1954-1969. Ale trzeba zaznaczyć, że trafił w tym czasie do łowieckiego eldorado: łowiska pełnego kapitalnych byków jeleni, potężnych "wąsatych" odyńców, dużej liczby wilków i rysi, a także sporego skupiska niedźwiedzi.
Polował z elitą myśliwych zagranicznych, w tym z głowami państw, między innymi z Josipem Broz-Tito, Abdulem Rezą Pahlavi, Valerym Giscardem d’Estaing, oraz... 

Gwido Strouhal

Wielki Myśliwy i Leśnik

Dwie Pasje

...DAMIAN spotykał się systematycznie z Weroniką, witał ją rano, w tygodniu po pracy wyjeżdżali czasem w teren na jagody, maliny, grzyby i pstrągi. W dni świąteczne udawało się odpoczywać w słońcu lub cieniu, kąpali się w górskich, orzeźwiających i czystych potokach. Damian mniej od Weroniki zauważał wszelkie zmiany biologiczne, które niesie czas. Pewnego razu, kiedy Weronika opalała się na środku potoku, leżąc na wielkiej płycie skalnej, zauważyła, że on przygląda się jej bacznie. 
- Nie patrz tak na mnie, jestem już stara - powiedziała.
- Co ty mówisz? Powtarzam ci to już trzydzieści lat, jesteś zawsze niezmiennie piękna i atrakcyjna jak dawniej. Mówię ci to z całym przekonaniem, dla mnie pozostaniesz zawsze taką, jaką cię poznałem. Ona słuchała tych słów z dumą, czasem z niedowierzaniem, a zarazem typowo kobiecym zadowoleniem. Wracała do tego tematu często. Baczny obserwator mógł dojrzeć smutek na jej twarzy.
- Doceniam szczególnie teraz to, że jesteś ze mną, chociaż nie wiem, jak jeszcze długo, pomagasz mi utrzymać równowagę psychiczną, czuję się potrzebna i szczęśliwa, chociaż ostatnio dużo nad tym wszystkim rozmyślam. Damian ucinał wszystkie próby rozmów na takie tematy, jak przemijanie, proces starzenia się, choroby i w ogóle sens życia... 

bottom of page